niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 3

                                                    Juvia

Chyba się zakochałam! Po powrocie do domu, kiedy odrabiałam lekcje nie mogłam się skupić i zamiast uczenia się rysowałam w zeszycie serduszka. Ciekawe, czy podobam się Yuto? - przeszło mi na myśl. Ehh, gdyby tylko On czuł to samo co ja do niego czuje... Zatopiłam się w marzeniach. Nie wiem czemu wyobraziłam sobie dwie pary: mnie i Yuto, oraz Akemi i Naokiego... Dziwne. Śmiesznie by było, gdybyśmy w czwórkę poszli na podwójną randkę. Zaśmiałam się sama do siebie, po czym wróciłam na świat i odrabiałam lekcje.



                                                    Akemi

Wparowałam szybko do domu i poszłam do swojego pokoju. Wypakowałam swój zeszyt z piosenkami i dopisałam parę linijek tekstu do najnowszej piosenki. 
When you fall, rise wings and fly off into the sky, where there are people who are so very humbled you ... -  śpiewałam po angielsku. 
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 19. Tak bardzo nie chciało mi się odrabiać pracy domowej z matematyki... Spiszę od Juvi! - od razu przyszło mi na myśl. Uśmiechnęłam się i  napisałam jeszcze parę linijek tekstu.



                                                     Yuto

Wskoczyłem zmęczony na kanapę i chwyciłem za pilot. Nic nie było w tej telewizji... Przełączając kanały znalazłem jakąś miłosną telenowelę. Westchnąłem i odłożyłem pilot. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie szklankę soku pomarańczowego i zadzwoniłem do Naokiego.
-  Co Yuto? - odebrał Naoki.
- Bierz rower, zaraz będe koło Twojego domu! - powiedziałem i rozłączyłem się, żeby przypadkiem nie odmówił.
Pobiegłem do garażu po rower i pojechałem do Naokiego.



                                                      Naoki 

 Nie zdążyłem nawet wypić wody, bo Yuto już stał pod domem. Włożyłem telefon do kieszeni i poszedłem na dwór. 
- No nareszcie! - krzyknął Yuto.
Sięgnąłem rower i pojechałem za nim.
- A tak na serio, to gdzie jedziemy? - zapytałem.
- Przed siebie! - zaśmiał się.
Ustałem i popatrzyłem na niego ze złością.
- No nie złość się! - ustał. - Pojedziemy na orlik.
- Na orlik? Nie dość Ci dzisiaj sportu?
Pokręcił przecząco głowa.
- Będziemy grali w koszykówkę - puknął mnie w ramię.
Uśmiechnąłem się lekko i pojechaliśmy grać w kosza.   





                                                                                                                                           Sonia~ 

 
  

1 komentarz: